PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=719}

Zaginiony Świat: Jurassic Park

The Lost World: Jurassic Park
6,9 97 517
ocen
6,9 10 1 97517
5,6 25
ocen krytyków
Zaginiony Świat: Jurassic Park
powrót do forum filmu Zaginiony Świat: Jurassic Park

Czy nie dziwi was to?

ocenił(a) film na 8

Pierwsza część Parku Jurajskiego ma średnią 6,9 a moim zdaniem jest 100 razy
lepsza niż druga, której średnia wynosi 7,0.

ocenił(a) film na 8
Patkall

Możemy też zauważyć spory przeskok w ilości osób,które oceniły te dwa filmy.Jeżeli drugą część oceniło by tyle samo osób średnia byłaby inna i znając filmweb była by ona niższa.

ocenił(a) film na 10
Patkall

Mi osobiście bardziej podobała się 2 część, choć pierwsza też jest rewelacyjna. 1 część - 9, 2 część - 10. :)

użytkownik usunięty
Patkall

Też tego nie rozumiem.
Jak dla mnie, to pierwsza część jest lepsza, bo widząc dinozaury za pierwszym razem, zrobiły na mnie wrażenie. Poza tym, postacie z jedynki wydawały się bardziej interesujące i wiele scen trzymały w napięciu. Druga część jakoś nie jest już tak interesująca, chociaż podobało mi się, gdy tyranozaur uwolnił się w San Diego i biegał po ulicach.

ocenił(a) film na 10

Park Jurajski to Arcydzieło, a Zaginiony Świat to sequel, który jeszcze nie żarżnął potencjału tej historii, ale poszedł zupełnie innym torem od poprzednika- podobnie było z Indiana Jones i Świątynia Zagłady. Z jedynką to wiążą się dwa aspekty, za które ubóstwiam Zaginiony świat jeżeli idzie o klimat - 1) W Parku Jurajskim dinozaurów jest bardzo mało na ekranie co wiąże się z tym że twórcy dopiero przecierali szlak technik tworzących efekty specjalne w XXI wieku. Mamy w filmie 6 gatunków, których potencjał nie został jeszcze w pełni ukazany bo np. nie można było pokazać ich w ostrym świetle, albo w bardziej dynamicznych ujęciach - animatorzy z ILM bardzo się bali o to czy finałowa walka raptorów z Tyranozaurem nie będzie raziła po oczach cyfrową animacją kiedy ją realizowali. W Zaginionym świecie twórcy od efektów specjalnych idą na całość, bo wiedzą że nie mają do czynienia z pierwszyzną a wraz z kunsztem Janusza Kamińskiego dinozaury w kadrze prezentują się jeszcze wiarygodniej i bardzo zumiewająco. Jest to aspekt czysto estetyczny i wizualny 2) Jurassic Park jest mocno ocenzurowany w porównaniu z książką. W filmie ginie znacznie mniej bohaterów niż w książce, a opisy Michela Crichtona działają na wyobraźnie . Za przykład posłuży śmierć Nedry'ego Dennisa. W filmie widzimy tylko jak Jeep w którym Nedry jest zabijany przez Dilofozaura kołysze się na boki, a on krzyczy z bólu, kiedy jest rozszarpytany przez dinozaura. W książce Nedry nie zginął w Samochodzie tylko obok niego, a zanim skonał próbował się jeszcze bronić przed dinozaurem wymachując na oślep rękoma, a wtedy dilofozaur rozszarpał mu ciało i Nedry osuwając się na ziemię, ostatkiem sił chwycił się dłonią za brzuch i poczuł własne wnętrzności. Dalej cytuje fragment książki : "Nedry osunął się na ziemię, ale tym razem zamiast w grząskim błocie spoczął na czymś twardym i zimnym. Była to stopa dinozaura. W chwilę później zdał sobie sprawę, że coś ściska mu głowę z obu stron. W następnym ułamku sekundy wiedział już, że to wielki gad powoli zaciska paszczę i z ulgą pomyślał, że zaraz nadejdzie koniec. " Steven Spielberg wiedział, że film będzie kierowany także do osób niepełnoletnich,a nie chciał im pokazywać obrazów, które szokują naturalizmem. W Zaginionym Świecie ominął ten familijny aspekt i film przez to że jest bardziej mroczny i brutalny ma jeszcze bardziej wyraźniejszy przekaz o ludzkiej krótkowzroczności zabawy w Stwórce i ingerencje w dziką nature prehistorycznego świata, kiedy na ekranie co chwila ginie jakiś człowiek nawet ze strony pozornie niegroźnych zwierząt takich jak ptakopodobne Kompsognaty, a jeden z bohaterów filmu zostaje rozdarty na dwa kawałki, przez to staje się ta scena najdrastyczniejszą momentem ze wszystkich trzech części Parku Jurajskiego.

rusekolsztyn

[UWAGA, SPOJLERY!]

"Zaginiony Świat" był jedną z moich ulubionych książek z dzieciństwa i ten film jest kompletną profanacją tego tytułu.
W książce mamy zgorzkniałego, podstarzałego Malcolma o lasce, w filmie herosa w skórze, który potrafi uciec trzem raptorom naraz i przy tym uratować dwie kobiety.
W książce mamy twardą, zahartowaną w bojach, ale zachowującą respekt dla natury Harding, w filmie dostajemy wrzeszczącą, zidiociałą panią od biologii, która głaska dinozaury i szczerzy zęby w uśmiechu na widok tyranozaura metr od niej (nie mówiąc o tym, że unika dinozaurzych ogonów niczym wojownik kung-fu).
W książce mamy ciekawie zarysowane postaci ambitnych dzieciaków, których autorytetami są naukowcy, a nie celebryci, w filmie - szwajcarski scyzoryk wśród dzieci, córkę (!) Malcolma, która oprócz pyskowania językiem z Bronxu potrafi też załatwić raptora... gimnastyką artystyczną na poziomie olimpijskim.
Zamiast Thorne'a i jego zimnej kalkulacji mamy kretyńską karykaturę Eddie'ego Carra, który cofa na błocie Mercedesem przywiązanym do trzykrotnie cięższej przyczepy, po czym zostaje słusznie zeżarty przez parę tyranozaurów, po czym furgon i przyczepa ześlizgują się ze zbocza akurat tak szczęśliwie, że zsuwają się wokół wiszącego na linie dojrzałego grona trójki osób niczym sukienka ze zbyt chudej modelki.

W książce dostajemy świetnie zarysowane czarne charaktery - cynicznego Dodgsona, lizidupę Kinga i niezbyt douczonego Baseltona.
W filmie - zakrojone na szeroką skalę łowy na okazy w terenowych autach kabrio, z karabinami jako jedyną obroną, które jednak bardzo szybko gdzieś gubią, rozpierzchając się w zdziwieniu, że polują na nich drapieżcy. A - nie zapominajmy o żądnych zemsty prokompsognatach, które mszczą potaśtanych prądem pobratymców zabijając najbardziej kartonowego z czarnych charakterów, humorystycznego sadystę.

Wreszcie - w książce największy nacisk położony jest na teorie naukowe - teorię chaosu (zachowania złożonych systemów samoorganizujących się), mnóstwo hipotez na temat wpływu adaptacji na wymieranie gatunków, hipotezę Zaginionego Świata, itp.
W filmie głównym celem zdają się być coraz mniej prawdopodobne sceny akcji, których kuriozalna kulminacja następuje wraz z przybyciem na ląd statku z tyranozaurem,który swobodnie przechadza się po ogródkach zwykłych Amerykan, dewastując im karmniki.

Człowiek, który napisał ten scenariusz powinien za karę spędzić resztę życia oglądając ten gniot na pętli wraz z człowiekiem, który wyłożył na niego pieniądze i go wyreżyserował.

ocenił(a) film na 10
KiTech

Tak nie ostrożnie wsadzić kij w mrowisko ? Uwielbiam tego rodzaju dyskusje, które nie odnoszą się do meritum, a jedynym ich celem jest udowodnienie swojej racji. NIe jesteś pierwszym internautą, który zostawia na forum tego rodzaju skrajne opinie, uważając że pogląd, przez siebie zaprezentowany za obiektywny. Poniżej umieszczam link do dyskusji z jedyną osobą, której argumenty do dziś dzień budzą u mnie respekt, jeśli chodzi o krytykę tego filmu (przeczytaj wypowiedzi BartShitha i się od niego ucz) : http://www.filmweb.pl/film/Zaginiony+%C5%9Awiat%3A+Jurassic+Park-1997-719/discus sion/Bardzo+Dobra+Kontynuacja.,1453166

A teraz odnośnie wspomnianych przez Ciebie różnic między filmem a książką. Czytam i czytam o postaciach, które wymieniasz i nie widzę wśród nich jednego rodzynka - Ryśka Levine'a. Dla mnie to właśnie jest jeden z głównych pozytywnych aspektów ekranizacji, że Spielberg nas nie uraczył tym rozpieszczonym zarozumiałym gówniarzem, ale niektóre jego cechy charakteru przypisał fimowej Sarze Harding. Krytyka postaci Julianne Moore jest zatem po części krytyką tego lekkomyślnego biologa, który w książce popier***** za Tyranozaurem na rowerze (swoją drogą bardzo dobrze, że tej sceny nie musimy oglądać w filmie, ale szkoda, że nie było zrealizowanej sekwencji ucieczki z gniazda Levine'a i Thorne'a na motorze przed tyranozaurami ).
Opinia o dobrze zarysowanych czarnych charakterach też jest z Twojej strony subobiektywna. King "dzielnie" w swojej niekompetencji zastąpiłby Dietera Starka, ale jak już wspominałem wielokrotnie reżyser filmu nie potrzebnie wprowadził do fabuły aż tak nachalną ekopropagandę, a postać zagrana przez Stormare'a jest jakby to ująć sztandarową manierą w reżyserii Stevena Spielberga, aby pokazywać groteskowo przerysowanych bad guyów, czego dobrym przykłądem jest pułkownik Vogel z "Indiana Jones i Ostatniej Krucjaty". Baseltona nie brakuje mi w filmie - bo Spielberg zaprezentował ciekawszą alternatywę jego śmierci z naukowcem, który bardziej niż Tyranozaura boi się węża. A Dodgson to wypisz wymaluj Lundlow, tylko z różnicą w charakterze, że jest mniej podły od Dodgsona - pije tutaj do sceny, której w filmie nie ma jak wypycha przez burtę ze statku Sarę do morza. Jego nikczemność Spielberg przeniósł na wspomnianego przed chwilą Dietera Starka.
Hybryda Carra i Thorne'a to wątek dyskusyjny i niejdnoznaczny, bo książkowy Eddie Carr jest bezpłciowy do tego stopnia, że jak ginie spadając z ambony podczas ataku raptorów, nie odczuwam aż tak tego jak zaimprowizowanej śmierci Eddie'ego w wykonaniu Spielberga a z kolei Thorne jest tak niesamowitą postacią, że Spielbergowi ciężko wybaczyć jego aborcję w filmie. Fenomenalna scena z furgonem w książce została nagięta do granic możliwości w ekranizacji, czego najleprzym przykładem w budowaniu napięcia jest szyba pękająca pod ciężarem Sary.. Crichton zaprezentował nam tylko furgon spadający z przepaści, kiedy.przegub zaczął pękać i irracjonalną ucieczkę Tyrnozaurów, kiedy Thorne zjawił się na polanie Jeepem, który'ego porzucił w dżungli King, a przecież skoro wcześniej rodzice żarliwie gonili za tym Jeepem po dżungli ich ucieczka zamiast ataku jest bezsensu - spory minus, który Crichton wprowadził z braku ciekawszego wyjścia z sytuacji, żeby Thorne zdążył rozpocząć akcję ratunkową. Steven poszedł po bandzie i zafundował nam spadający furgon wraz z holującym go mercem, co było efekciarstwem pierwszej klasy, ale ze wspomnianym przez Ciebie bublem natury logicznej, że 3 osoby, które były uwięzione w jego wnętrzu przeżyły tę kraksę oraz plus z mojej strony za zaskoczenie widza powrotem Tyranozaurów na miejsce zbrodni. Nie tylko za zwrot akcji, ale również za strone techniczną, że tylko w dwóch ujęciach tyranozaury są animowane komputerowo, a reszte odegrały roboty Stana Winstona, rozwalając samochód na kawałki, żeby dostać się do jego kierowcy. Filmowy Eddie Carr, nie jest tak irytującym mieszczuchem jak jego książkowy pierwowzór, ale niedorasta do pięt Thone'owi, więc z tej strony Twoje uwagi odnośnie tej zamiany są jak najbardziej słuszne. Eddie carr jednak zdobywa bezgranicznie moją sympatię w momencie, kiedy nie ma odwagi pociągnąć za spust do Stegozaurów, atakujących Sarę. Jego prostoduszność i fakt że, nie zreiterował, kiedy Tyranozaury powróciły bronić swojego terytorium, tylko pozostał tam do samego końca, czynią go jedyną pozytywną postacią w filmie, będącą kontrastem dal imbecyli, którzy bez zastanowienia wchodzą w wysoką trawę jak książkowy King, albo dwóch kontrowersyjnych fanatyków w osobie Van Owena i Rolanda Tembo.
Ten drugi wyrasta na na następny plus ekranizacji. W Parku Jurajskim zarówno w książce jak i filmie Crichton i Spielberg zafundowali nam Muldoona. Później w kontynuacji Crichton nie rozpieścił czytelników jego dalszym udziałem, bo w książce Muldoon przeżył i wraz z Grantem i resztą ocalałych został ewakuowany z wyspy, a w The Lost World Crichton nie wpadł na pomysł jego odpowiednika, ani jego ponownego powrotu na wyspę pełną dinozaurów. Ogromny plus dla reżysera, że wprowadził do filmu buńczucznego masochistę Rolanda Tembo, który temperamentem i ciętą ripostą przypomina rybaka Quinta se Szczęk, kolejny sztandardowy nawyk w wykonaniu Spielberga. Pierwszy raz Steven odbiegł od rutynowego starcia myśłiwy - ofiara i hunter nie został skonsumowany przez swoją zwierzynę.
Jeśli chodzi o dzieciaki to zarówno ich obecność w książce i w filmie byłą nie potrzebna. I tak przez większą część książki siedzą tylko w furgonie albo na ambonie, bo "dorośli nie pozwalają im się bawić z dinozaurami". Gdyby w filmie Kelly była taka jak w książce to jeszcze bym przymykał na nią oko, ale w filmie Kelly jest tylko i wyłącznie naciskiem ze strony producentów, żeby dorobić familijny wątek dla Malcolma, czego w żaden sposób nie kupuje. W książce Chrichton jeszcze raz powiela schemat z jedynki, aby zrobic odpowiednik dla Tima i Lex. Dla mnie wystarczającym udziałem dziecięcych postaci w Zaginionym Świecie Spielberga jest Cathy Bowman zaatakowana na plaży przez Kompsognaty. Jeżeli przeczytałeś obydwie książki to przyznasz, że The Lost World jest mniej krwawy od Jurassic Parku. Spielberg pozbawił widzów robiąc w roku 1993 ekranizacje sporej części uśmierconych postaci, zostawiając wątki kluczowe dla fabuły filmu, takich jak spotkanie Nedry'ego z dilofozaurem oraz Arnold, który zginął w elektrowni. Zaginiony Świat z 1997 roku to rekomensuje. On nie jest idealną ekranizacją The Lost Wold Crichtona, ale zgrabnym połączeniem najsmaczniejszych wątków z dwójki i nie wykorzystanych pomysłów z jedynki. Scenariusz w wykonaniu Koeppa jest nielogiczny i robi widzowi wodę z móżgu, ale gdy go pisał otrzymał wytyczne z góry, że fani chcą aby na ekranie częściej się pojawiały dinozaury. Książka Chrichtona ma sporo dłużyzn, bo najpierw trzeba było wprowadzać oddzielnie każdą postać, a potem dopilnować, żeby czytelnik prześledził kolejno ich podróż na wyspę, czego w filmie nie ma, bo już na wyspie po raz pierwszy widzimy Rolanda albo Sarę. Zaginiony Świat to naszpikowany testosteronem film akcji z domieszką thillera. Dyskusje naukowe na temat inżynierii genetycznej, takie jakie były w jedynce między Hammondem i Malcolmem albo Sattler i Hammondem spowalniałyby akcję, więc aby film nie tracił walorów pseudo edukacyjnych zastąpiono akademickie dyskusje bardzo modną w latach 90-tych ekologiczną manifestastacją o wypuszczaniu zwierząt z klatek i wyjmowaniu ludziom naboi ze strzelby, co było w zamyśle liczących każdy zarobiony na filmie dolar producentów i samego Spielberga, który chciał przebić samego siebie i nie robić kopii Parku Jurajskiego, ale na zasadzie szybciej, dynamiczniej, efektowniej pokazać widzom jeszcze więcej dramatycznych sytuacji starcia ludzi z dinozaurami niż w roku 1993. Jeżeli chcesz robić ekranizację "The Lost World" na własną rękę - droga wolna tylko pamiętaj , że oprócz scenarzysty film ma jeszcze stone techniczną, a wątpie żeby Kamiński chciał się podjąć pełnienia funkcji operatora przy kolejnej wersji Zaginionego Świata, bo on ma takie jaja, że nawet Martinowi Scorsese odmówił, tłumacząc się że na wyłączność pracuje tylko z zespołem Myslovitz, Gary Rydstrom już nie pracuje w Skywaker Sound, a Stan Winston już nie żyje niestety. Zaginiony Świat jako ekranizacja jest słabszy od Parku Jurajskiego, ale jako film nowej przygody klasy B broni się do dzisiejszego dnia, bo teraz wpółcześni reżyserzy nie tylko zaniedbują scenariusz, ale pozostałe aspekty swoich obrazów od gry aktorskiej aż po zdjęcia, montaż dźwięku i przesyt cyfrowej animacji w filmie. Jeżeli ten film to profanacja to jestem ciekaw Twojej opinii odnośnie komercyjnego gówna jakie w roku 2001 zrobił Joe Johnston, który nawet nie mia pomysłu na film tylko dostał do rąk zabawkę, którą chciał się pobawić w piaskownicy.

rusekolsztyn

Łał, a ja myślałem że to ja się rozpisałem. Nie do końca tylko rozumiem sens Twojej odpowiedzi - moja opinia (zgodnie z definicją) nie była obiektywna. To, że w filmie najważniejszy jest scenariusz też jest moją subiektywną opinią i dlatego zgrzytam zębami widząc, jaką bezmózgą papkę wciska się widzom zamiast dać im do ręki książkę (która może i faktycznie jest niezbyt wymagającym czytadłem, ale i tak bije na głowę wszystkie naciągane hollywoodzkie historie).
Korci mnie, żeby poodpowiadać na niektóre z poruszonych przez Ciebie wątków, ale szczerze mówiąc jest ich tak dużo, że nie mam na to czasu.
P.S. Przymiotniki z "nie" piszemy łącznie : )

ocenił(a) film na 10
KiTech

Wybacz. Mam w zwyczaju szybko pisać i nie zawsze zdążę czasem wcisnąć spację, albo połknę jakąś litere albo przecinek. Za błędy w ortografii z góry przepraszam.

ocenił(a) film na 7
Patkall

Obie części są równe. A 3 część natomiast jest dużo słabsza. Zobacz natomiast liczbę głosów, pierwsza część ponad 200 tyś głosów, a druga 50 tyś. Sądzę że pierwszą część oglądali praktycznie wszyscy, i komu się nie spodobała to dawali słabe oceny, albo jakieś trolle zaniżały też. Natomiast druga część to już większość miłośników serii, i ludzi którzy chcieli oglądać kolejne części, stąd już mniej trolli i lepsza średnia.
Mimo to powinny być i tak minimum takie średnie ocen według mnie:

PJ 1- 7,5
PJ 2- 7,5
PJ 3- 7,0

Filmy mają trochę błędów ale jest to klasyka i pierwsze tak ambitne podejście do tematu dinozaurów w kinie. Oceniłem kolejno części 9,8,7 bo na to zasługiwały.

ocenił(a) film na 10
KopsonKrk

"Oceniłem kolejno części 9,8,7 bo na to zasługiwały." Bardzo obiektywne spojrzenie masz na te trzy filmy ;)

ocenił(a) film na 7
rusekolsztyn

? :p Pierwsza część według mnie najlepsza, druga też niczego sobie. Trzecia dużo słabsza, ale i tak na 7 zasługuje

ocenił(a) film na 10
KopsonKrk

Jest dokładnie tak jak piszesz dlatego postanowiłem dodać sobie, że Twoje spojrzenie na te trzy filmy jest adekwatne do tego, co sobą zaprezentowały w gatunku scince fiction / nowa przygoda.

ocenił(a) film na 7
rusekolsztyn

w zasadzie nie wiem jeszcze w 100% co z 3 częścią, bo dawno oglądałem, ale w piątek na szczęście se odświerze :D

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones