Do mnie trafił. Ba - widziałem ostatnio kilka bardzo dobrych filmów, ale ten je przebił. Szczerze polecam. Wydaje się trochę banalny, ale świetnie się ogląda. Cóż, życie to śmiertelna choroba...
Ja również widziałam wiele filmów o umieraniu, ale bardziej przyziemnych, zachowanych w patosie procesu umierania. Zazwyczaj tamte melancholijne wyciskacze łez zlewają się w jeden podobny scenariusz, zaś "Restless" to opowieść o przyjaźni podszytej miłością dwóch wyalienowanych jednostek, które nie godzą się na rzeczywistość. Mimo, że od samego początku znałam koniec filmu, to z ogromnym zaciekawieniem wyczekiwałam kolejnej sceny...Chodzi tutaj chyba o emocje, które uderzają widza, ich wielość w każdej sekundzie...