Kto na hasło: "góry" dostaje gęsiej skórki, będzie usatysfakcjonowany. Każdy kadr filmu wydaje się być doskonały. Dostajemy kondensację piękna, wspaniałości, majestatu, potęgi. Wizualnie i dźwiękowo. Mamy tu między innymi Griega, Vivaldiago, Beethovena, Arvo Pärta, Richarda Tognettiego. Dużo skrzypiec, ale i fortepian. Momentami czułam się niemal zmasakrowana, przygwożdżona, jakby aż za dużo, nie do zniesienia jednorazowo w aż takiej dawce. Pokazane są także skrajności w stosunku ludzi do gór na przestrzeni lat, od strachu, grozy, obojętności, po obsesyjną chęć podporządkowania przez zdobycie, głównie Everestu ("fascynacja stała się obsesją"). Produkcja do wielkokrotnego użycia ;)