Bohaterem filmu "Enter the Dangerous Mind" jest Jim Whitman (Jake Hoffman) – uzdolniony kompozytor muzyki elektronicznej. Choć stale poszerza się grupa jego fanów, chłopak nie posiada siły przebicia i nie kapitalizuje swojego talentu. Pracuje jako technik komputerowy i wiedzie smutne życie przy boku agresywnego współlokatora – jedynego przyjaciela. Pewnego dnia poznaje Wendy (Nikki Reed), pracownicę opieki społecznej, którą fascynuje jego muzyka. Wendy domyśla się, że Jim może cierpieć z powodu doznanych niegdyś traum; nie spodziewa się jednak, z jak bardzo zaburzonym i niebezpiecznym umysłem ma do czynienia.
Film Youssefa Delary i Victora Terana przypomina po trosze wciąż goszczące na ekranach polskich kin "Głosy" z Ryanem Reynoldsem obsadzonym w roli niezrozumianego mordercy. Jake Hoffman odgrywa podobną postać: jest umęczonym samotnikiem, pogubionym w relacjach społecznych, zwłaszcza damsko-męskich. Gdy na horyzoncie jego szarej codzienności pojawia się piękna pracowniczka socjalna, świat nabiera kolorów. Na krótko. Głos wszechobecnego współlokatora nieustannie krytykuje Jima za opieszałość i brak pewności siebie. Niekiedy każe mu nawiązać niewinny flirt, innym razem nazwać wybrankę serca pieprzoną zdzirą. Nakłania go też, by chwycił za broń i karał tych, którzy nim gardzą.
Thomas Dekker ("Fear Clinic"), który wciela się w sublokatora Jima, nie wzbudza pozytywnych uczuć – zarówno jako fikcyjny antybohater, jak i we własnym kunszcie aktorskim. Jest zbyt dominujący i ekstrawertyczny, przez co znacznie wcześniej niż powinien odkrywa karty scenarzysty, zdradzając jego zamysł postaci. Pozostali zgromadzeni na planie aktorzy – może za wyjątkiem Jasona Priestleya jako "poważnego" psychiatry – spisują się lepiej niż Dekker, choć nie udaje im się stworzyć kreacji szczególnie pamiętnych: Hoffman w swym szaleństwie jest tyleż przekonujący co zachowawczy, ekspresję Reed inspirują boginie kina – aktorki zwyczajnie od niej lepsze.
Autor scenariusza Victor Teran schizofrenię głównego bohatera traktuje z należytym szacunkiem i wrażliwością. Udaje mu się rzecz niecodzienna: jego potwór, nawet kiedy dopuszcza się straszliwych czynów, nie przestaje być ofiarą, której straszliwości, zresztą jeszcze gorsze, wyrządzono za młodu. Teran przejawia też zdolność do kreślenia wyrazistych, niepospolitych sylwetek. Jim i Wendy pochodzą z dwóch różnych światów, jednak bywają do siebie bardzo podobni. Są postaciami pełnymi sprzeczności i niespodzianek. On krzywdzi, mimo że nie chce tego robić, bezskutecznie walcząc z gnębiącymi go demonami przeszłości. Ona rozumie go nie tylko z zawodowego punktu widzenia; rozumie i wspiera straceńca także emocjonalnie, robiąc to jakby wbrew sobie.
"Enter the Dangerous Mind", choć mocno skąpany w irytującym, dubstepowym brzmieniu, koniec końców okazuje się trzymającym w napięciu thrillerem psychologicznym, zresztą wcale nie głupim. Obecność utworów z gatunku EDM na soundtracku filmu ma swoje przełożenie na wewnętrzny stan bohatera – napastliwa elektronika pomaga mu zagłuszyć niechętnego do wyprowadzki współlokatora. Widzowi zarówno siarczysty dubstep, jak i przesadnie ostra kreacja Thomasa Dekkera – dość istotnego dla raczej stonowanej fabuły – bardziej dokuczają niż pomagają. W skali szkolnej projekt Delary i Terana zasługuje na solidną czwórę z minusem.